PiS chciało złamać Marcina Gortata. Telefon z ministerstwa. "Miałem uważać"
– "Mam uważać, na kogo wpadam". To był szok, ale takich sytuacji było o wiele więcej – wyjawił Marcin Gortat w obszernym wywiadzie dla stacji TVN 24 GO, mówiąc o brudnych zagrywkach Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego tak bardzo zaangażował się w jesienne wybory parlamentarne. – To nie tak powinno wyglądać w naszym kraju – stwierdził w programie "Monika Olejnik. Otwarcie".
- Po tym jak Marcin Gortat przypadkowo spotkał się z Hanną Zdanowską i Rafałem Trzaskowskim, dostał ostrzeżenie od PiS. Wszystko ujawnił na antenie TVN24 GO
- Koszykarski gwiazdor przez wiele lat starał się być apolityczny, jednak PiS w pewnym momencie zaczęło wywierać na niego presję, wykorzystując do tego jego fundację MG13
- Koszykarz miał kontakty z wieloma politykami, z każdej opcji. Do dziś bardzo ceni część przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości
- Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Marcin Gortat opowiedział o sytuacji, gdy wpadł na prezydent Łodzi Hannę Zdanowską i ówczesnego kandydata na prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, z którymi się przywitał i zamienił kilka słów. — Kilka godzin potem dostaliśmy telefon z jednego z ministerstw, że jeśli mamy dalej współpracować, to mam uważać, na kogo wpadam — opowiedział były koszykarz o ostrzeżeniu, jakie otrzymał od przedstawicieli poprzedniej władzy.
Był zszokowany telefonem z ministerstwa
— To nie tak powinno wyglądać w naszym kraju — mówił dalej oburzony na antenie TVN24 GO. — Ja nie mam prawa wpaść na panią prezydent mojego miasta, z którą się znam od wielu, wielu lat? A to, że pan Rafał Trzaskowski przechodził obok, to przepraszam, mam ominąć go bokiem? — pytał mocno poirytowany całą sytuacją. — To był szok, ale takich sytuacji było o wiele więcej — zdradził.
Przez lata starał się pozostawać politycznie bezstronny
W jesiennym wywiadzie udzielonym Onet Przeglądowi Sportowemu Marcin Gortat wyjaśnił, że jego zaangażowanie w wybory nie było wejściem w politykę. "To raczej polityka dogoniła mnie" — zaznaczył. Koszykarz przyznał, że przez wiele lat starał się szanować polityczne wybory i decyzje rodaków. "Niezależnie od reprezentowanej przez nich opcji jako tych, którzy kierują się interesem ogółu" — mówił. W dalszej części wywiadu były zawodnik NBA przyznał, że w pewnym momencie zrozumiał, iż poprzedniej władzy było bliżej do standardów białoruskich aniżeli do zachodnioeuropejskich.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
"Spotykałem się i współpracowałem – na różnym gruncie – z politykami PiS, tak samo jak wcześniej miałem relacje z politykami Platformy Obywatelskiej. Nigdy nie powiem, że PiS to tylko źli ludzie. Jednak stworzyli system, w którym każdy, kto się sprzeciwi, jest niszczony!" — tłumaczył w październiku na łamach Onet Przeglądu Sportowego.
PiS próbowało wywierać presję
Marcin Gortat posiada fundację MG13, która przez lata współpracowała z ministerstwami za rządów Prawa i Sprawiedliwości. W pewnym momencie władza starała się tym grać, by Gortata uciszyć, by ten nie wypowiadał się na pewne tematy niezgodnie z linią partii. "Programy były dobre przez osiem czy 10 lat, ale teraz są już niedobre? Niepotrzebne? Straciły swoją wartość? Tak moim zdaniem postępuje się w systemach opresyjnych, autorytarnych, ale ja jestem Polakiem, prowadzę fundację i szkoły sportowe dla dzieci w Polsce, a nie u Orbana na Węgrzech czy Erdogana w Turcji" — mówił wzburzony.
Miał kontakty z wieloma politykami
Gortat nie ukrywał również, że regularnie spotykał się z politykami różnych opcji, ponieważ tego wymagała od niego rola pełniona w fundacji. "To była część mojej działalności. Byłem zaproszony do premier Beaty Szydło, sam zapraszałem i gościłem prezydenta Andrzeja Dudę czy wcześniejszą premier Ewę Kopacz na imprezach naszej fundacji" — wyjaśniał.
Gdy Gortat grał w Waszyngtonie, regularnie rozmawiał z ówczesnym ministrem kultury Piotrem Glińskim. "Był bardzo pomocny przy organizacji jednego z najważniejszych dla mnie eventów, czyli Polskiej Nocy w NBA" — stwierdził były koszykarz.
Do Piotra Glińskiego i kilku posłów PiS zawsze będzie miał szacunek
Mimo że były zawodnik w ostatnich wyborach bardzo chciał odsunięcia od władzy Prawa i Sprawiedliwości, nadal uważa, że w partii nie brakuje wartościowych ludzi. "Dla pana Glińskiego i jeszcze kilku polityków PiS zawsze będę miał szacunek. Tylko że partia rządząca w tej chwili to nie są ludzie pokroju Glińskiego – to ekipa z twarzą tego beznadziejnego krzykacza Janusza Kowalskiego, to partia, która na listy wyborcze zaprasza ordynarnego Bąkiewicza. To wywołuje obrzydzenie" — tłumaczył na łamach Onetu przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, które finalnie wygrała opozycja, dzięki czemu mogła zbudować rząd koalicyjny, składający się z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi (PSL i Polski 2050 — przyp. red.) i Lewicy.