Beata Kawka dowiedziała się, że ma nowotwór i rozstała się z partnerem. "Płakałam dwa tygodnie z żalu"

Bartosz Pańczyk
Beata Kawka uważa, że gdyby ktoś porwał się na nakręcenie historii jej życia, wyszłaby z tego brazylijska telenowela. Jednym z trudniejszych momentów była wiadomość o nowotworze. Rozstała się wtedy z ojcem córki.

Beata Kawka miała na swoim koncie role w takich znanych serialach jak "Ekstradycja", "Na dobre i na złe", "Matki, żony i kochanki" czy "Złotopolscy". Jednak to dopiero podwójna rola w "Samym Życiu" przyniosła jej popularność. W produkcji Polsatu emitowanej w latach 2002-2010 wcieliła się w złą do szpiku kości Donatę Leszczyńską i jej dobroduszną siostrę bliźniaczkę - Tamarę Leszczyńską. Aktorka uważa, że jej życie to świetny materiał na telewizyjny tasiemiec. - Mój kolega, wydawca, namawia mnie na napisanie autobiografii. Ona nie powstanie z wielu względów. Po pierwsze obserwuję, że aktualnie każdy chce być Janiną Porazińską. A po drugie, nie sądzę, że ktokolwiek uwierzyłby w moje historie, bo moje życie przypomina raczej brazylijską telenowelę. To, co uznałam za stosowne, powiedziałam w wywiadach. Reszta jest moja - powiedziała Plejadzie.

Zobacz wideo Kulisy "Klanu". Stockinger o cenie, jaką płaci za granie doktora Lubicza

Beata Kawka ma za sobą wygraną walkę z nowotworem

Jednym z trudniejszych momentów w życiu Beaty Kawki była walka z rakiem jajnika. Była wtedy po trzydziestce. Aktorka nie pytała jednak z rozżaleniem - "Dlaczego ja?!". Wsparcie od najlepszej przyjaciółki okazało się bezcenne. - Pięknie wytłumaczyła mi to Joasia Brodzik. "Wiesz, ten z góry chciał ci dać znak". Ja na to, że mogłam złamać nogę. Asia: "Nie, bo wtedy byś tego znaku nie zauważyła". Czasem myślę, że nowotwór był wynikiem braku harmonii w życiu. Dużo pracowałam - w studiu dźwiękowym, serialu, produkowałam film. Człowiek, gdy ma 30 lat, nie myśli o tym, że trzeba szanować siebie, by trochę zdrowia zostawić na starość. Szybko odpowiedziałam sobie, że to nie kara, tylko grzech zaniechania - opowiadała w "Na żywo".

To nie był koniec problemów zdrowotnych. Osiem lat później Beata Kawka wykryła u siebie guza piersi. Nie poszła jednak od razu się leczyć i zwlekała z tym pięć miesięcy. - Klasyczne wyparcie. Źle potraktowano mnie w Centrum Onkologii i ten fakt uznałam za dobrą wymówkę, by się nie leczyć i udać przed sobą samą, że guza nie ma. Potem spotkałam pacjentkę, która poleciła mi oddział onkologiczny w szpitalu przy Szaserów. Tam uratowano mi życie. Pierś mam lekko zdeformowaną, ale to nie ma znaczenia - stwierdziła.

 

W dniu operacji miała na sobie czerwoną bieliznę na szczęście

Dziś o swoich dramatach mówi, że woli wspominać je w kontekście komediowym. - Historia z "guzkiem", który miałam w piersi i moja choroba były, powiedziałabym, tragikomiczne. W jednym ze szpitali cały czas gubiono wyniki moich badań. Kiedy się denerwowałam, pani doktor powiedziała mi, że jeżeli wydaje mi się, że będę traktowana jak gwiazda, to się grubo mylę. Nie miałam takich oczekiwań, siedziałam z innymi pacjentami godzinami na korytarzu i potrzebowałam tylko odrobiny szacunku. Kilka miesięcy później, za sprawą różnych zbiegów okoliczności, trafiłam do szpitala na Szaserów, gdzie potraktowano mnie godnie, a nawet z pewną dozą humoru - wspominała Plejadzie.

Bardzo potrzebowałam takiego dystansu i nieużalania się. Na całego weszłam w tę żartobliwą konwencję, do tego stopnia, że w dniu operacji założyłam czerwone majteczki. Doktor był zaciekawiony, ale nieco zdezorientowany. Wyjaśniłam, że to na szczęście. On w związku z tym zapytał, czy uważam, że będzie się na mnie habilitował - dodała Kawka.

Beata Kawka z Bogusławem Lindą i Joanną Brodzik.Beata Kawka z Bogusławem Lindą i Joanną Brodzik. Fot. Kapif.pl

Joanna Brodzik wyprawiła przyjęcie dla Beaty Kawki z okazji "nieumierania" 

W czasie choroby Beata Kawka zrealizowała film "Jasne, błękitne okna". Nie tylko w nim zagrała, ale była również jego producentką. To opowieści o zawiłych ludzkich losach, niezwykłej przyjaźni, nadziei, miłości i nieuchronnej śmierci, która tym razem przyszła jednak o dużo za wcześnie. - W tamtym czasie lubiłam, kiedy się ktoś nade mną po prostu nie użalał. Przygotowywaliśmy się do zdjęć, Bogusław Linda na wieść o mojej operacji spokojnie stwierdził, że jakby co, gdy na przykład wypadną mi włosy po chemii, to zagram chorą. Kiedy wyniki badań okazały się łaskawe, Joasia Brodzik zrobiła przyjęcie na cześć mojego, jednak, nieumierania - zdradziła aktorka.

Po pięćdziesiątce poprawiła sobie powieki

Aktorka w jednym z wywiadów stwierdziła, że zawsze wydawało się jej, że kto jak kto, ale nigdy się nie zestarzeje. - I, choć uroda nigdy nie była dla mnie jakoś specjalnie istotna, to zauważyłam, że grawitacja jednak staje się w pewnym wieku faktem. Górne powieki mi "posmutniały", więc w końcu zdecydowałam się na operację - powiedziała Plejadzie. To nie była łatwa decyzja, bo bała się zabiegu. Nie chciała stać się ofiarą skalpela i później źle wyglądać. - Niewiele miałam do czynienia z medycyną estetyczną i ta dziedzina jawiła mi się w czarnych kolorach. Doktor Śliwiński twierdzi, że trzeba poprawiać, to, co zepsute, a nie pompować kwasu w twarz. Skóra wtedy jest naprawiana tylko tymczasowo. Lepiej więc zrobić jeden radykalny ruch, kiedy naprawdę czujemy, że jest nam to potrzebne - stwierdziła. Dodała, że mówi o tym, bo nie zamierza udawać, że wygląda lepiej niż kilka miesięcy wcześniej na skutek jedzenia korzonków czy ćwiczeń jogi. - Uważam, że nie ma niczego zdrożnego ani wstydliwego w tym, że chcę się poczuć młodziej. U mnie efekt plastyki górnych powiek jest wymierny. Czuję się naprawdę fajnie. A moi znajomi twierdzą, że wyglądam, jakbym wróciła z długiego urlopu - dodała.

Beata Kawka na ulicy.Beata Kawka na ulicy. Fot. Kapif.pl

Przez nowotwór odważyła się na rozstanie

Beata Kawka jest matką Zuzanny, która poszła w jej ślady i też jest aktorką. Z jej ojcem spędziła 18 lat. To był burzliwy związek. - Wiele razy rozstawaliśmy się z Marcinem i schodziliśmy. Nie wychodziło nam bycie razem. Nie potrafiliśmy pracować nad naszym związkiem. Parę lat trwaliśmy trochę z przyzwyczajenia, a trochę, żeby córka miała pełną rodzinę - zwierzyła się aktorka. Momentem przełomowym w ich relacji była choroba. Wtedy rozstali się na dobre. - Na decyzję o rozstaniu bardzo wpłynęła moja choroba nowotworowa. Zdałam sobie sprawę, że być może po operacji obudzę się bez piersi, a może w ogóle jutra nie będzie" - wyznała. Dziś uważa, że z ojcem swojej córki była zdecydowanie za długo i nie powinna na siłę ratować ich związku. - Wypalał się nam ten związek przez lata. Odrywanie plastra po kawałku bardziej boli niż raz, a porządnie - stwierdziła. Wie, że nie była łatwą partnerką. Po decyzji o rozstaniu, mieszkali razem jeszcze trzy miesiące. - On próbował ratować związek. Staliśmy się idealną parą. To mnie irytowało, bo przez lata małżeństwa nie zrobił tyle, ile w tamtym czasie. Ale może nie dawałam mu szans? Nigdy go nie obwiniałam. Byłam trudnym partnerem. Taka Zosia Samosia. Nie miał łatwo. Gdy wyszedł z walizkami, płakałam dwa tygodnie, z żalu, że nie było co i jak ratować. Że nie potrafiłam. Ale to ja wybrałam niezależność! - przyznała po latach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.