Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Współpracy, chęci i dużo pieniędzy – tego trzeba dla ratowania Żuław przed katastrofą hydrologiczną

Dezyderat w sprawie Żuław Wiślanych przygotowany przez posłankę Lewicy Monikę Falej został przyjęty jednogłośnie przez sejmową Komisję Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. W dobie dzisiejszych podziałów na politycznej scenie rzadki to przypadek, by wszyscy byli „za”. Niestety z dokumentu przebija fatalny wręcz stan zabezpieczenia hydrologicznego regionu. Konieczne są pilne działania, by zabezpieczyć tereny te przed katastrofą.
Współpracy, chęci i dużo pieniędzy – tego trzeba dla ratowania Żuław przed katastrofą hydrologiczną
Wrota sztormowe na Tudze - przykład nielicznych niestety inwestycji w dziedzinie hydrologii na Żuławach. Ochronią rozległy obszar przed zagrożeniem powodziowym

Autor: RZGW Gdańsk

Wie o tym każdy sztubak, że większość Żuław stanowi teren depresyjny, czyli odpowiednie utrzymanie urządzeń przeciwpowodziowych i melioracyjnych to podstawowy warunek istnienia tutejszego rolnictwa i bezpieczeństwa mieszkańców. Przy tym Żuławy należą do strategicznych obszarów produkcji żywności w kraju. Potencjał produkcyjny tutejszych żyznych gruntów to od 12 do 14 ton pszenicy z hektara, od 110 do 130 ton warzyw korzeniowych. Tylko w przypadku pszenicy Żuławy mogą zabezpieczyć 20 procent zapotrzebowania całej Polski! No, ale żeby zebrać plony, trzeba najpierw zadbać o pola…

Skąd pomysł na dezyderat w sprawie Żuław, kierowany pod adresem premiera Mateusza Morawieckiego? Czym taki dokument jest? To akt prawny zawierający oficjalne postulaty lub życzenia, w Sejmie RP dezyderaty tworzą komisje sejmowe i kierują je m.in. do Rady Ministrów lub jej poszczególnych członków. Dezyderat nie jest wiążący, adresat nie ma obowiązku wykonania zawartych w nim postulatów, jednak musi się do nich odnieść w czasie 30 dni, chyba że inny termin ustali marszałek Sejmu.

Na Żuławach nie jest dobrze

- Na skutek zaniedbań prawidłowego funkcjonowania systemu hydrologicznego, które sięgają 90 procent obszaru Żuław, aktualny średni plon pszenicy wynosi tu 6 ton z hektara a produkcja warzywnicza jest wysoce nieefektywna. Część infrastruktury hydrotechnicznej i komunikacyjnej funkcjonuje bez gruntownej przebudowy od stu lat! Projekt dezyderatu został wypracowany z samorządowcami powiatu elbląskiego, gminy Gronowo Elbląskie, miasta Dzierzgonia. Odbyło się szereg spotkań, narad, wizji lokalnych. Samorządowcy wskazywali na możliwość katastrofy hydrotechnicznej – informuje Ryszard Klim, szef biura poselskiego Moniki Falej.

Tę krytyczną opinię w pełni potwierdzają samorządowcy. Burmistrz Dzierzgonia Jolanta Szewczun zwraca uwagę na ogromne niedofinansowanie zabezpieczenia hydrologicznego. Tutejsza rzeka Dzierzgoń, choć płynie na Żuławach, potrafi wezbrać niczym górski potok.

- W wielu spotkaniach uczestniczyli przedstawiciele Wód Polskich, która to instytucja odpowiada za stan urządzeń hydrologicznych. Co z tego, kiedy oni nie mają środków na konieczne prace? - mówi Jolanta Szewczun. - Infrastruktura przeciwpowodziowa wymaga stałego dozoru, konserwacji. Mamy tutaj mnóstwo drobnych urządzeń szczegółowych, zastawek, przepustów, rowów odpływowych. Pamiętam jeszcze jak przed laty w tzw. terenie byli ludzie odpowiedzialni za stan tych urządzeń, którzy dbali o nie na co dzień. Dziś ich nie ma. Rzeki, rowy nie są czyszczone, hakowane. Z jednej strony nie jesteśmy bezpieczni przed wezbraniem wody, z drugiej nie potrafimy wody zatrzymać, by służyła rolnikom na wypadek suszy.

Co w tej sytuacji zrobić? Burmistrz Dzierzgonia odpowiada krótko – Mamy te same rzeki, to przecież połączony system. Trzeba wzajemnej współpracy, dobrych chęci ale i dużo pieniędzy.

Wały trzeba podwyższać!

Podobnego zdania jest Jacek Gross, starosta nowodworski, który na Żuławach zna niemal każdy przepust i rów odwadniający. Wskazuje, że niestety wszystko przekłada się na pieniądze i to bardzo duże. Czasu na działanie jest jednak coraz mniej.

- Są badania, prowadzone między innymi przez prof. Jacka Piskozuba, które ostrzegają przed podniesieniem poziomu morza z powodu zmian klimatycznych, co bezpośrednio zagrozi regionowi Żuław, zarówno Gdańskich, Malborskich jak też Elbląskich. Całych Żuław Wiślanych! Dlatego już dziś trzeba pracować nad podwyższeniem wałów przeciwpowodziowych – mówi Jacek Gross.

O konieczności podwyższenia wałów o co najmniej pół metra informują także Wody Polskie. Starosta nowodworski ocenia, że zarówno system zabezpieczenia przeciwpowodziowego jak też meliorację szczegółową na polach oraz system retencji wodnej trzeba modernizować, naprawiać, w wielu przypadkach budować od podstaw (zwłaszcza retencję wodną). Doskonałym przykładem jest właśnie powiat nowodworski. Przed wiekami żuławskie poldery odwadniały niezliczone wiatraki, dziś czynią to dwie duże przepompownie. Istnieją projekty budowy dwóch kolejnych, by stan zabezpieczenia wyraźnie poprawić. Z tym wiąże się dbanie o drenaż na polach i kanały odwadniające, czyli meliorację szczegółową. No i wspomniana retencja – kiedy przychodzi nagła ulewa, woda szybko spływa i tyle ją widzieliśmy.

- Nie ma co ukrywać, że to wszystko wymaga ogromnych pieniędzy, których w budżetach samorządów na pewno nie znajdziemy. Ale każda suma zostanie tutaj dobrze wykorzystana. Świetnie, że ktoś ten temat podnosi na forum parlamentu, trzeba o tym mówić i to głośno! - dodaje Jacek Gross.

By nie popaść w czarnowidztwo – nie jest tak, że nikt niczego nie robi w dziedzinie zabezpieczenia przeciwpowodziowego Żuław. W listopadzie ubiegłego roku oddano do użytku wrota sztormowe na rzece Tudze, które chronią miasto Nowy Dwór Gdański oraz jego okolice przed zalaniem w razie wezbrania wody Zalewu Wiślanego, co zdarza się często przy północnych wiatrach. Automatycznie sterowane wrota chronią obszar około 100 km kw. Zamieszkały przez 18 tysięcy ludzi, do tego bardzo cenny rolniczo. Podobne inwestycje są niezwykle cenne, kłopot w tym, że jest ich wciąż o wiele za mało.

Sympatyczny ssak szkodnikiem

Przed laty ochroną objęto populację bobra europejskiego, ponieważ gatunkowi temu groziło wyginięcie w naszym kraju. Sympatyczne ssaki rozmnożyły się jednak do tego stopnia, że ich naturalna działalność w ekosystemie powoduje ogromne szkody.

- Ekspansja bobra prowadzi do uszkodzeń wałów, podtapiania przyległych gruntów, niszczenia dróg i grobli. Tylko na terenie gminy Gronowo Elbląskie u podstaw wałów naliczono około 5 tysięcy nor i korytarzy bobrowych. Zdaniem dyrekcji Wód Polskich na uporanie się z problemem i likwidację szkód potrzeba 280 milionów złotych – podaje Ryszard Klim.

Starosta Jacek Gross przyznaje, że tak naprawdę to chyba nikt nie wie, jak wiele bobrów bytuje na Żuławach. Ich populacja szybko wzrasta. Bobry budują swoje żeremia w podstawach wałów, powodowane naturalnym instynktem. Ba, na zewnątrz nawet nie widać, że pod spodem znajduje się pusta przestrzeń o objętości kilku metrów sześciennych.

- Taki wał, który traci oparcie u podstawy, potrafi zapaść się nagle na głębokość kilku metrów i oczywiście przestaje pełnić swoją rolę ochronną. Korytarze bobrowe powodują też przenikanie wody. Owszem, są metody zapobiegania poprzez instalowanie ścianek wewnątrz wałów, jednak bardzo kosztowne. Niestety, konieczne będzie chyba ograniczenie populacji bobrów poprzez odstrzał, lecz do tego znów potrzeba pieniędzy no i zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Zresztą upolować bobra nie jest wcale łatwo – mówi starosta nowodworski.

Rzadka jednomyślność

Dezyderat skierowany do premiera postuluje stworzenie dla obszaru Żuław Wiślanych programu zapewniającego rozwój, stabilność przeciwpowodziową, inwestycyjną i prawną. Dokument wskazuje na stale pogarszającą się sytuację regionu.

- Widocznym skutkiem braku nowoczesnych rozwiązań są zniszczone przez bobry wały przeciwpowodziowe, zarośnięte, zamulone, niedrożne kanały i rowy melioracyjne. Na większości polderów brak jest możliwości swobodnego, wynikającego z potrzeb rolnictwa gospodarowania wodą (odwodnienia i nawodnienia). Dwadzieścia pięć procent powierzchni Żuław Gdańskich od 50 lat posiada w systemie melioracyjnym słoną wodę morską, co degraduje gleby i hamuje rozwój nowoczesnego rolnictwa. Występowanie na Żuławach jednoczesnego zagrożenia powodzią i suszą świadczy o całkowitej utracie funkcjonalności regionu. Jaskrawym wskaźnikiem tego stanu jest zniknięcie z rynku praktycznie wszystkich lokalnych firm projektowych i wykonawczych (posiadających niezbędną wiedzę i praktyczne doświadczenie), zajmujących się obsługą systemu hydrologicznego Żuław na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Na Żuławach, pomimo potencjalnie dogodnych warunków nie ma ani jednego zakładu przetwórstwa rolno-spożywczego. Na skutek dekapitalizacji systemu hydrologicznego wynoszącego przeszło 90 procent, aktualny, średni plon pszenicy wynosi na Żuławach 6 ton/ha, a efektywna produkcja warzywnicza nie jest możliwa – czytamy w dezyderacie. - Potrzebne jest rozwiązanie polegające na stworzeniu wieloletniego państwowego programu, realizującego poszczególne zadania w sposób systemowy, uporządkowany w oparciu o odpowiednie akty prawne, zapewniające stabilne i wieloletnie finansowanie prac inwestycyjnych oraz utrzymaniowych. Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej zwraca się do Prezesa Rady Ministrów z wnioskiem o stworzenie wieloletniego programu dedykowanego Żuławom.

Co dalej? Czekać trzeba teraz na odpowiedź premiera. Warto podkreślić, że za przyjęciem dezyderatu głosowali wszyscy parlamentarzyści obecni na posiedzeniu komisji, od inicjatorki przygotowania dokumentu – Moniki Falej z Lewicy, do przewodniczącego komisji Tomasza Ławniczaka z PiS. Dezyderat poparł też – choć spoza komisji – poseł Kazimierz Smoliński. Oby to stanowiło dobry prognostyk.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama